Czterdzieści lat minęło… czyli dobre rady dla dyspozycyjnej dziennikarki! (część 34)

17/03/2016

Miałem już się nie odzywać i odpuścić kolejną polemikę mojej chamskiej starszej koleżance, pani redaktor Grażynce, specjalizującej się w lokalnych plotkach i intrygach, które namiętnie opisuje w miejskim brukowcu. Niestety, po raz kolejny przekroczyła granice ludzkiej przyzwoitości i czepiła się mnie jak pijak płotu, pisząc co jej ślina na język przyniesie. To już kolejny złośliwy i intelektualnie ubogi felieton „na zamówienie” lokalnej elity, która nie lubi gdy ktoś wytyka błędy.

Złośliwa z natury Grażynka ma pecha, bo nie jestem człowiekiem, którego da się zaszczuć w mediach sponsorowanych po części przez Miasto i z wielką radością odpowiem na kolejne brednie wypisywane przez „niezależną” dziennikarkę.

 

Szanowna Grażynko, zamiast co tydzień w swych miałkich w treści felietonach pisać o mnie, czyli niewiele znaczącym opozycyjnym radnym miejskim, którego nie udało się „kupić” lokalnej władzy, proponuję pani zająć się miejskimi układami, koteriami i powiązaniami, których ogrom powoduje zniesmaczenie. Być może wtedy stanie się pani Ikoną lokalnego dziennikarstwa, dbającego o wysokie standardy sprawowanej władzy.

W naszym Mieście jest dużo patologicznych i niewyjaśnionych do dzisiaj zjawisk, powodujących wymierne straty finansowe jak i wizerunkowe. Przypomnę tylko kilka z nich:

Nielegalne składowisko gruzu i odpadów niebezpiecznych przy ulicy Laryskiej i ślimaczące się tak zwane śledztwo, do dzisiaj nie zgłoszona organom ścigania szkoda na wielką skalę czyli dewastacja obiektów Słupna Park przez byłego dzierżawcę, złamana ustawa prawo zamówień publicznych przez kierownictwo MZGK – zawarta w protokole komisji rewizyjnej, zarzuty radnych (nawet radnych koalicji) w sprawie niegospodarności w MZGK czy dziwne powiązania obecnego prezesa MPWiK z firmą faktoringową, której prezes stał się „pupilem” krajowych organów ścigania to tematy, które powinny powiększyć grono pani czytelników i wyczyścić smród unoszący się nad miejską, medialną kloaką. Ruszenie tych tematów może jednak spowodować, że źródełko finansowe mające swój początek na ulicy Powstańców, znowu wyschnie i będzie trzeba pisać „VIVA prezydent” i tym podobne teksty!

Widzę, że od kiedy do gazety, w której pani pisze zaczęły płynąć szerokim strumieniem zlecenia reklamowe z Miasta, skończyła się wcześniej uprawiana dziennikarska robota, a rozpoczęło uszczęśliwianie władzy. Szczególnie opłaca się umizgiwanie panu prezydentowi, który decyduje o wydatkach na „promocję” w lokalnych mediach i być może nawet o zawartych treściach w złośliwych felietonach.

Dziwnym trafem nie widzę już prześmiewczych materiałów z cyklu „VIVA prezydent Lasok” i felietonów ukazujących gminną patologię związaną z zatrudnianiem lokalnych kacyków na kierowniczych stanowiskach i ich zarobkami – dzisiaj pani Grażynka pokochała lokalną władzę, miłością niemal bezkrytyczną!
Rozpoczęła się za to nagonka na bodajże jedynego radnego, który publicznie potrafi wytknąć błędy i do dzisiaj nie dał się kupić za marną funkcję w Radzie czy kierownicze stanowisko w samorządzie dla rodziny lub politycznych znajomków. W swojej treści podłych felietonach stara się pani kłócić mnie z innymi samorządowcami, napuszczać na siebie i podkręcać i tak już podłą atmosferę. A że głupich nie sieją, są tacy, którzy dają się nabierać na płytkie intelektualnie prowokacje. A to nie świadczy dobrze o pracy dziennikarki, która ma w swojej naturze ciągłe pouczanie innych.

Dla odmiany, to ja dzisiaj postaram się ściągnąć ze złej drogi kobietę, której zachowanie świadczy o konsumpcji wszystkich rozumów i encyklopedycznej wiedzy na niemal każdy temat!

Szanowna Grażynko, osobista niechęć, a wręcz chwilami widoczna nienawiść jaką mnie pani darzy, to oznaka słabości i braku stabilności emocjonalnej. Nieustanne myślenie o zrobieniu komuś przykrości może przynieść opłakane skutki zdrowotne, czego szczerze nie życzę. Gdy patrzę jak od lat nurza się pani w cudzych problemach i grzebie w życiorysach, zamieniając dziennikarską pasję na tanie medialne przekazy zagubionej przekupki, to jest mi tak po ludzku pani żal. Straszenie sądami również nie jest najlepszym pomysłem na realizacje własnych potrzeb emocjonalnych – zapewniam, że szczera rozmowa jest lepszą formą dialogu.

Chcąc kogoś pouczać, należy samemu być w porządku wobec innych, mieć nieposzlakowaną opinię, a przede wszystkim należy być dobrym człowiekiem, chcącym służyć pomocą. W tym miejscu po raz kolejny proszę szanowną Grażynkę, aby nie jątrzyć, nie rozsiewać plotek, nie napuszczać na siebie ludzi oraz nie knuć parszywych intryg, bo to przestarzałe metody działania, których okres świetności minął wraz 89’ rokiem.

Prowokowanie ludzi do kłótni to nie jest dobry sposób na uczciwe i godne szacunku życie! Ma pani zapewne rodzinę, znajomych, a prawdopodobnie może nawet jakiś przyjaciół, choć w to chwilami wątpię. Proszę więc zaprosić ich na grilla czy szklankę soku malinowego, porozmawiać o czymś miłym i radosnym, a ode mnie się tak po ludzku odp…czepić! Wtedy ja będę zdrowszy i spokojniejszy, a pani nie będzie musiała przez cały tydzień knuć i wymyślać kolejnych podłych tekstów, o które prosi nasz wspólny znajomy i naskakujący mu klakierzy. Proszę mi uwierzyć, życie bez nienawiści i obgadywania za plecami ma naprawdę sens…co daję pod rozwagę!

Dariusz Wójtowicz…. nazywany kiedyś Albertem!