Czterdzieści lat minęło czyli… zamach na Spółdzielnię oczami dyspozycyjnej! (część 43)

05/05/2017

Popularna w Mysłowicach i Jaworznie dyspozycyjna (pseudo)dziennikarka, kojarzona z grzebaniem w ludzkich życiorysach, puszczaniem w eter paskudnych plotek i napuszczania na siebie ludzi, po raz kolejny ukazała swoje podłe oblicze. Tym razem uknuła sobie „zamach” na Mysłowicką Spółdzielnię Mieszkaniową! 

Czytając krzywdzące opinie paskudnego pismaka na temat niczemu winnych mieszkańców, doszedłem do wniosku, że umysł babci Grażyny zawiódł na całej linii, prawdopodobnie przez mocno osłabione posuniętym wiekiem funkcje poznawcze, otaczającego ją świata! W końcu demencja to trudne do pogodzenia zjawisko w życiu człowieka, szczególnie tak zawziętego i pełnego nienawiści do otaczającego świata, jak nasza lokalna Róża Luxemburg. 

Emeryci i renciści chcieli dokonać zamachu!
Aby sprzedać kolejne egzemplarze swojej marnej w treści gadzinówki, pisząca często pod dyktando prezydenta Lasoka kobieta, postanowiła uszyć kolejną gminną intrygę – w końcu głupi lud wszystko przyswoi. Według babci Grażyny, grupa osób składających się w większości z emerytów i rencistów, chciała przejąć Spółdzielnię, a szefem tej tajnej grupy rebeliantów miałem być Ja – Dariusz Wójtowicz, syn Teresy, która również postanowiła zgłosić się jako kandydatka do Rady Nadzorczej! Według Grażyny, najbardziej niebezpiecznym rebeliantem miała stać się 67 rencistka, o nazwisku Wójtowicz, co ukazuje stan umysłu intrygantki.

Dyspozycyjna Grażyna napisała również wiele innych półprawd w swoim kłamliwym felietonie, o rzekomym przewrocie, kłopotach innej spódzielni i rzekomych zamachowcach. Nie trudno domyśleć się, jaki cel miał tekst, przypominający PRL-owskie prowokacje związane z napuszczaniem na siebie środowisk, które w ogóle się nie znają! Dla mnie to zwykłe świństwo – dla dyspozycyjnej Grażyny zarobek na chleb.

Prostując półprawdy, kłamstwa i podłe insynuacje starszej kobiety, która kilka lat temu, wraz z grupą prawicowych koleżanek i kolegów sama próbowała doprowadzić do przewrotu w Mysłowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, rozrzucając po klatkach schodowych ulotki nawołujące do zmiany Rady Nadzorczej i Zarządu pragnę poinformować że:

  • nie byłem i nie jestem (na razie) członkiem Spółdzielni Mieszkaniowej, więc opowiadanie czy pisanie o tym, że miałem zostać szefem Rady Nadzorczej to nie tylko kłamstwo, ale informacja tak niedorzeczna jak autorka felietonu, próbująca napuszczać na siebie ludzi. Przewodniczącym RN może być tylko członek Spółdzielni, wybrany wcześniej do Rady… Więc powielanie takich informacji to kolejne niedorzeczności zmasakrowanej intelektualnie staruszki!
  • z moich informacji wynika, że szeroko pojęta Lewica nie zgłosiła ani jednego członka do Rady Nadzorczej – o czym pisze z pełną stanowczością autorka tekstu. Z tego co wiem, nie zgłosili też swoich kandydatów członkowie PO, Kukiz’15 czy PiS, więc upolitycznianie idiotycznego w swej treści felietonu o wydumanym przewrocie, to pewnie propagandowe naleciałości (pseudo)dziennikarki, której (jak już wspominałem) PRL kształtował świadomość i teraz widzimy tego opłakane efekty.
  • ludzie, którzy nie znaleźli się na liście „wytypowanej” przez Zarząd spółdzielni, nie uzyskiwali większej ilości głosów podczas głosowania, co tylko potwierdza moje słowa, że nikt nie przygotowywał rzekomego przejęcia MSM! A stało się tak, bo nie było żadnej mobilizacji ze strony wymyślonych przez mitomankę Grażynę przeciwników. Nie było również żadnej nagonki na obecny Zarząd, a nawet nie dochodziło do pyskówek na sali obrad podczas Walnych Zebrań, co też ukazuje, że wrogie przejęcie to mit! Tu jednak przyznam, że była mobilizacja ze strony Zarządu MSM, w postaci dowożenia ludzi z domów na zebranie i „dociskania” pracowników, aby frekwencja była jak należy. Ale to pewnie pokłosie intrygi, jaka została uknuta przez wiadomo kogo i w wiadomo jakim celu.

Miejscowa felietonistka w swoim paskudnym tekście bezceremonialnie wymienia nazwiska ludzi, którzy rzekomo chcieli dokonać zamachu stanu. Zapomniała jednak dodać, że te osoby nie siedzą w lokalnej polityce, brzydzą się wręcz lokalnymi koteriami, prywatą i sterowaniem miejskiej prasy, m.in. po przez opłacane z gminnego budżetu zlecenia reklamowe dla lokalnych mediów, które później muszą być lojalne wobec politycznych zleceniodawców. Ci ludzie złożyli tylko swój akces pracy w Radzie Nadzorczej, a zostali opisani jako przewrotowcy. To nie jest już dziennikarstwo, to podłe wypociny, bezczelnej i zakompleksionej baby.

Rzec można, że efektem kolejnego „zlecenia” jest tekst, mający na celu ukazanie mnie w złym świetle, jako zamachowca Spółdzielczego – a w tym akurat Grażyna jest znakomita. Pewnie za tą dyspozycyjność teraz posypią się kolejne płatne reklamy z Miasta i jednostek podległych, jak bywało wcześniej!

Był prezydentem bez jaj, teraz jest dobrym zleceniodawcą!
Pamiętam jak lokalna Róża Luxemburg w swojej gadzinówce niemal co tydzień zachwalała działaczy Prawa i Sprawiedliwości, cytując ich wypowiedzi, opisując pełne marksistowskiej mądrości pomysły – teraz pod niebiosa wznosi działaczy Platformy Obywatelskiej, którzy są szczodrzy do bólu, za publicystyczną hipokryzję! Pamiętam też, jak szydziła z Edwarda Lasoka, mówiąc mi, że przy poprzedniku czyli Grzegorzu Osyrze to zwykła oferma bez jaj oraz, że jego wybór to gwoźdź do budżetowej trumny. Teraz pisze pod jego dyktando, o czym nie omieszkał pochwalić się w prywatnej rozmowie sam zleceniodawca pytając mnie, czy ma Grażynę przyhamować. Oczywiście jak się dogadamy! – Tu niestety nie doszło do politycznego kupczenia, bo jak wielokrotnie pisałem, mnie się nie da kupić za funkcję w Radzie Miasta czy stanowisko w gminnej firmie, jak to robią do dzisiaj inni lokalni samorządowcy.

W tej całej głupawej historii o wydumanym wrogim przejęciu Spółdzielni smutne jest to, że babcia Grażyna nadal może bezkarnie napuszczać na siebie ludzi, tworzyć pełne podłości intrygi, a na to wszystko dają ciche przyzwolenie wydawcy lokalnej gazety, coraz częściej nazywanej gadzinówką, bądź osobistą „trybuną” PO i Lasoka.

Kandydaci zamachowcy!
Idąc tokiem pełnego demencji myślenia dyspozycyjnej redaktor należy uważać, że każdy kto zarejestruje się w przyszłym roku jako kandydat do Rady Miasta i na stanowisko prezydenta Mysłowic, to polityczny zamachowiec, chcący wyrwać Lasokowej sitwie korytko spod ciągle niedokarmionej gęby!

A że lokalny Dyzma słono opłaca reklamy w Grażynowej gadzinówce, należy domniemywać, że ta będzie walczyła o swojego „Pana” jak o życie – dopóki nie znajdzie się inny „Pan”, który da więcej!

Szanowna Grażyno, pełna buty i arogancji mierna pisarzyno, chciałem na koniec przypomnieć, że do Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej, do Rady Dzielnicy czy Rady Miasta w obecnym czasie, może kandydować każdy, bo to nie jest Białoruś czy Sowiecka Rosja – czego pewnie nie zauważyłaś, mając oczy przysłonięte nienawiścią do otaczającego Cię świata.

Zdaję sobie sprawę, że pan Lasok, jego klubowi radni oraz Ci, którzy za drobne i bardziej „doniosłe” polityczne geszefty dołączyli do grupy trzymającą władzę w Mysłowicach, zrobią wszystko, aby wykosić mnie z walki o prezydenturę w mieście. Kupią każdego sprzedajnego pismaka, wymyślą podłą historię, wydrukują ją i będą rozdawali mieszkańcom – to wszystko w myśl powiedzenia, raz zdobytej władzy nie oddamy bez walki!

Na koniec wszystkim nowo wybranym członkom Rady Nadzorczej Mysłowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej życzę trzech lat owocnej pracy i spokoju. Jednocześnie przestrzegam przed kobietą i jej szalonymi w działaniu poplecznikami, którzy kilka lat temu na MSM nie zostawili suchej nitki, rozrzucając po klatkach schodowych obraźliwe w treści ulotki, aby zdyskredytować Zarząd – co warto dzisiaj przypomnieć.

Dariusz Wójtowicz, nazywany kiedyś Albertem