Czterdzieści lat minęło… Gra o tron czyli wyścig o złote runo! (część 25)

20/10/2015

Patrząc na prowadzoną w Mysłowicach kampanię wyborczą do parlamentu można śmiało nazwać ją szalonym wyścigiem po „złote runo”. Podłe intrygi, napuszczanie na siebie ludzi, wstrętne w treści płatne artykuły w lokalnej prasie, wykorzystywanie stanowisk publicznych do prowadzenia agitacji czy niszczenie materiałów wyborczych powróciły jak bumerang!

Tegorocznej kampanii parlamentarnej mogę przyglądać się spokojnie z boku, bo w ostatniej chwili zrezygnowałem z kandydowania do Sejmu RP. Dziś nie żałuje tego kroku i jestem przekonany, że była to jedna z moich mądrzejszych decyzji w ostatnim czasie!

 

Mysłowicka kampania, niczym otwarta puszka Pandory, uwolniła polityczną nienawiść na wolność! Po miejskich portalach społecznościowych i w lokalnych mediach snują się jak przykry zapach miernoty, które w zamian za przychylność władz miasta, plują jadem na wszystkich, którzy nie popierają Wojciecha Króla – faworyta obecnego prezydenta Edwarda Lasoka. Nachalność w przekazie już dawno przekroczyła granice dobrego smaku…

Moja ocena kampanii!
Czy to się komuś to podoba, czy też nie, twierdzę, że Wojciech Król prowadzi w sposób profesjonalny kampanię wizerunkową. Plakaty, bilbordy i ulotki są dopracowane, ładne i czytelne. Widać je wszędzie. Zdjęcia z wszelkimi możliwymi ludźmi, których nazwisko może przynieść kolejne głosy, to również dobry ruch marketingowy. Trochę nachalny, momentami śmieszny ale skuteczny.

Jednak gdy wczytamy się w sferę merytoryczną wpadamy na ścianę nicości. Kandydat Wojciech jest bez konkretnego programu, bez namacalnych dokonań, a co mnie najbardziej razi, przypisuje sobie cudze zasługi. Takim postępowaniem zraża sobie ludzi. Plakatowe hasło: poseł z Mysłowic, za kilka dni może stać się jego przekleństwem. Podobnie było z Grzegorzem Brzoską, który kilka lat temu startował na prezydenta naszego miasta. Po przegranych wyborach hasło: „więcej niż prezydent”, stało się częstym powodem do drwin.

Dzisiaj nie będę oceniał samego kandydata i jego szans na końcowy wynik, bo kilka tygodni temu dałem słowo, że do ogłoszenia ciszy wyborczej nie napiszę i nie powiem nic, co mogło by zaszkodzić wizerunkowi Wojciecha Króla bądź innego kandydata do parlamentu z Mysłowic – a jak wiemy, słowa należy dotrzymywać!

Judasze, lalki barbi i dyspozycyjne podnóżki!
Dzisiaj jedynie odniosę się do sposobu traktowania ludzi, którzy „ośmielili” się mieć inne zdanie niż wszechobecna prezydencka propaganda.

Mysłowickie media zostały podporządkowane linii ideologicznej pana prezydenta i jego świty promującej podobno jedynego kandydata z Mysłowic do sejmu RP. Żartobliwie piszę „podobno”, bo jak wiemy z informacji PKW, w Mysłowicach zarejestrowało się kilku kandydatów, którzy traktowani są jak powietrze przez rzekomo profesjonalnych o obiektywnych dziennikarzy.

Mysłowicka telewizja, jak i miejskie gazety przypominają mi w ostatnich tygodniach starą, dobrą Trybunę Ludu. Pełna kontrola tekstów, gruba kasa na reklamy i ślepe oddanie „szefowi”, który płaci i wymaga. Te wartości, które mnie nie przekonują, szczególnie gdy na nachalną propagandę idzie miejska kasa.

Większość ludzi nie komentuje głośno działań, które z uczciwą demokracją czy pluralizmem politycznym nie mają wiele wspólnego. Kontrkandydaci prezydenckiego faworyta nie protestują z różnych względów. Po prostu nikt nie chce iść na otwartą wojnę z prezydentem i ludźmi, którzy decydują o zatrudnieniu w naszym mieście.

Jedyną odważną osobą, która w oficjalny sposób sprzeciwiła się nachalnej i momentami kłamliwej propagandzie jest moja młoda wiekiem koleżanka Sandra Jędrzejas. Jako jedyna odważyła się powiedzieć STOP – ja nie popieram pana Wojtka, ja popieram najlepszych!

Odważna dziewczyna pokazała, że można oficjalnie wspierać innego kandydata niż prezydencki pomazaniec. Zrobiła to z klasą i gracją, bez zbędnych uszczypliwości, chamstwa i nagonki w judaszowym stylu. Na wspólnym bilbordzie zaprezentowała się z posłem, który jest przedstawicielem młodego pokolenia i  który swą ciężką pracą dał regionowi śląskiemu kilka dobrych ustaw. A to zabolało mysłowickich sztabowców, szczególnie tych etatowych, którzy po wyborach liczyli na coś więcej niż tylko wspólne zdjęcie.

Polityczna decyzja młodej, ambitnej mysłowiczanki została odebrana jak zamach na demokrację! Przez to, że odważyła się powiedzieć NIE dla poparcia prezydenckiego kandydata, stała się wrogiem publicznym nr 1 obecnej władzy i kontrolowanych mediów! Judasz, barbi czy lala to tylko niektóre epitety używane przez dyspozycyjnych pismaków, którzy z powodu braku rzeczowych argumentów, uciekają się do chamstwa i pogardy wobec osoby myślącej inaczej!

Patrząc z boku na festiwal chamstwa i nienawiści cieszę się, że w tym roku nie muszę rywalizować o mandat parlamentarzysty w mieście, w którym normą staje się medialne niszczenie młodych ludzi, tylko dlatego, że mają własne zdanie i ukształtowane poglądy.

Ja jestem dumny z tego, że młoda mysłowiczanka Sandra, z którą współpracuję od kilku lat, postawiła się lokalnej władzy i (pro)prezydenckim mediom. Przypomnę, że Sandra postawiła się prezydentowi, który doprowadził do nieprzedłużenia jej umowy o pracę tylko dlatego, że ośmieliła się wystartować w samorządowych wyborach przeciwko niemu!

Osobiście życzę Wojtkowi dobrego wyniku, bo widzę jak pracuje w terenie. Jednak ludzie, którzy prowadzą mu kampanię w prasie i na portalach społecznościowych, swymi głupawymi wpisami niszczą wizerunek kandydata, a to z pewnością odbije się na wyniku wyborczym!

Mimo wylewania politycznych pomyj na mnie czy moją koleżankę Sandrę, nie przyłączę się do medialnej nagonki na  ludzi biorących udział w kampanii wyborczej do parlamentu. Takie działanie to oznaka słabości i wrodzonego chamstwa. Mam też nadzieję, że po wyborczej niedzieli mysłowicka spirala nienawiści oraz politycznych intryg zakończy się i odejdzie w niepamięć jak mit o pośle z Mysłowic!

Dariusz Wójtowicz popierający w obecnych wyborach Jolantę Kopiec ze Zjednoczonej Lewicy (do Sejmu RP) oraz Marka Spyrę (do Senatu RP).