Dariusz Wójtowicz: Mysłowice są tego warte

12/04/2014

Nie spodziewajcie się nudnego wywiadu o pustych obietnicach wyborczych. Zachęcam do szczerej rozmowy z jednym z najpoważniejszych kandydatów na prezydenta Mysłowic, opublikowanej w ostatnim numerze Gazety Mysłowickiej. O swoim życiu, polityce i mieście opowie Dariusz Wójtowicz.

Po co to Panu?
Jak się domyślam, nie pyta mnie Pani o zakup krawata…

Tak, pytam o wybory, które odbędą się za niewiele ponad pół roku i w których będzie się Pan ubiegał o stanowisko prezydenta.
Odpowiedzi na to pytanie jest kilka. Po pierwsze, bo chcę zmieniać nasze miasto. Rozmawiam z wieloma ludźmi i wspólnie dochodzimy do przekonania, że Mysłowice mogą osiągnąć więcej, że stać nas na szybszy i bardziej efektywny rozwój. Możemy zrobić więcej dla rodziny, dla bezpieczeństwa mieszkańców, nowych miejsc pracy, dla zdrowia i nowych dróg.

Ładne zdania, ale przejdźmy do konkretów
Pyta Pani o konkrety – proszę bardzo. Dla mnie, jako przyszłego prezydenta będzie priorytetem, aby każde dziecko znalazło miejsce w żłobku i przedszkolu. To, co dzieje się obecnie jest nie do przyjęcia. Za chwilę zapyta mnie Pani, jak to osiągnąć. Odpowiadam: mamy niż demograficzny, wiele mówi się o konieczności zamykania szkół. Odwróćmy tę sytuację i zamiast zamykać szkoły, poszerzmy ofertę o przedszkola. Dzięki temu uchronimy miasto przed bezrobociem i protestami mieszkańców.

Dobrze. A co z nowymi miejscami pracy, przecież nie wszyscy będą zatrudnieni w edukacji?
I tu mam rozwiązanie, które nic nie kosztuje. Wspólnie z przedsiębiorcami i Urzędem Pracy stwórzmy bank wakatów. Teraz jest tak, że Urząd Pracy nie otrzymuje od przedsiębiorców informacji o wolnych stanowiskach pracy, bo nie ma takich przepisów. Jeśli namówimy obie strony do współpracy – a wiem, że taka wola jest – to skorzystają przede wszystkim osoby bezrobotne, które dzięki bankowi wakatów, otrzymają pełną wiedzę o wolnych stanowiskach. Ale to nie wszystko. Są na terenie miasta tereny, które mogłyby zostać przekształcone w mysłowicką strefę ekonomiczną. Zaprośmy firmy do miasta i dajmy pracę naszym mieszkańcom.

Gratuluję. Ale zdaje Pan sobie sprawę, że nawet najlepiej przygotowany program to nie wszystko. Już na starcie przegrywa Pan z obecnym prezydentem. Pan Edward Lasok jest przykładnym ojcem i mężem, a Pan? Kim jest Dariusz Wójtowicz?
Zakładałem, że nasza rozmowa nie będzie łatwa. Nie lubię mówić o sprawach osobistych, nie lubię zaglądać ludziom w życiorysy. Ale na potrzeby tego wywiadu, odpowiem. Układam swoje życie prywatne na nowo i robię to bardzo ostrożnie. Każdy popełnia błędy, bo nie ma ludzi idealnych. Nie jestem dumny ze wszystkich swoich życiowych decyzji, ale niczego nie żałuję. Wyciągam wnioski i nie popełniam tych samych błędów. Moja droga doprowadziła mnie tu, gdzie dziś jestem. Rozmawiamy o mieście, o szansach jakie przed nami stoją. Wiem, co nas mieszkańców boli i jestem pewien, że wiem jak temu zaradzić. Proszę mi wierzyć, to jest tego warte.

A Pana stosunek do Kościoła? Mysłowice, to konserwatywne miasto, a Pan na jednym z balów przebierańców paradował w stroju zakonnicy.
To był bal przebierańców – jaka sama pani mówi. Każdy, kto mnie zna, wie że mam duże poczucie humoru. Moim celem nie było urażenie kogokolwiek. A mój stosunek do Kościoła? Jako były ministrant i osoba wierząca powiem krótko. Już dawno temu wymyślono uniwersalną zasadę: „Co boskie – Bogu, co cesarskie – Cesarzowi”. Myślę, że warto ją stosować w życiu.

Z czym kojarzy się Panu nazwisko Osyra?
Z byłym prezydentem miasta.

A mniej oficjalnie?
Zwolennicy będą mówić o tym, że dużo się działo. Przeciwnicy wskażą na długi. Moim skromnym zdaniem to był prezydent ze sporym potencjałem, któremu udało się uwolnić energię wielu mysłowiczan. Niestety, ten potencjał został zmarnowany. Nie chcę jednak nikogo oceniać. Nasze drogi w pewnym czasie się rozeszły, bo mieliśmy inną wizję zarządzania miastem.

Czytałam na jednym z portali, że nie ma Pan poparcia swojego naturalnego środowiska, że jest Pan osobą, która zbyt często zmienia front.
Tak, też czytam wiele różnych „ciekawych” tekstów na swój temat. Zarzutem jest nawet to, że pracuję w Zakładzie Oczyszczania Miasta. Swoją drogą robienie porządków w Mysłowicach to raczej atut. Ale wracając do Pani pytania. O to, czy zmieniam front, proszę zapytać mojego wieloletniego przyjaciela Antoniego Zazakownego. Pracujemy w radzie miasta od kilkunastu lat, przyjaźnimy jeszcze dłużej. Zaplecze? To właśnie nam, radnym komitetu Wspólnie dla Mysłowic udało się ponownie zjednoczyć mysłowicką centrolewicę. W listopadowych wyborach z jednej listy wystartują: radni, społecznicy, członkowie SLD, Partii Demokratycznej, OPZZ, Związku Zawodowego Górników, Solidarności i wielu innych środowisk. Czy to można nazwać brakiem poparcia? Nie sądzę.

Na koniec wróćmy do Pana programu…
To nie jest mój program. To program tworzony wspólnie przez radnych i naszych ekspertów. O zdanie pytamy również mieszkańców. Chcemy, by aktywnie współdecydowali o losach miasta.

W porządku. Chciałam jeszcze zapytać o bezpieczeństwo, bo to wciąż spory problem w Mysłowicach.
Jest kilka rozwiązań, których zastosowanie wpłynie korzystnie na nasze bezpieczeństwo. Przede wszystkim monitoring wizyjny miasta i wzmożone patrole. To absolutna podstawa. Musimy zadbać o bezpieczeństwo pieszego – remonty chodników i doświetlenie przejść. Nie może być tak, że spacer z wózkiem, bardziej przypomina rajd Dakar niż relaks na świeżym powietrzu.

Jak będzie wyglądać kampania? Czy nie obawia się Pan brudnej gry?
Nie wiem co szykują konkurenci, ale my nie damy się wciągnąć w zabawę w obrzucanie błotem. Stawiamy tylko na pozytywną kampanię. Proszę zobaczyć, co dzieje się na poziomie krajowym. Apeluję do moich konkurentów – oszczędźcie tego sobie i mieszkańcom.

Rozmawiała: Edyta Kamińska