Szanowni Mieszkańcy,
Choć ostatnio w Mysłowicach dzieje się wiele pozytywnych akcji społecznych, a zaplanowane remonty idą pełną parą, to jednak są takie zdarzenia, które sprawiają, że czuję ogromny niesmak.
Tu oczywiściem mam na myśli sierpniową sesję Rady Miasta, która odbyła się po dwumiesięcznej, wakacyjnej przerwie. Wiedziałem, że moi polityczni oponenci ładowali akumulatory i tylko czekali by dać upust swoim kłamstwom i manipulacjom. Jednak tym razem liczba bezpardonowych ataków na moją osobę, zarząd i moich pracowników była dosłownie zatrważająca.
Skupiały się one głównie na kwestii unieważnionych tzw. uchwał śmieciowych i rzekomych nadpłat jakie Urząd Miasta w Mysłowicach powinien mieszkańcom zwrócić. To oczywiście czysta manipulacja ludzi, którzy szukają tylko poklasku, zamiast wziąć się do poważnej samorządowej pracy. Kwestię braku nadpłat perfekcyjnie wytłumaczył radca prawny Ireneusz Korczyński i myślę, że temat możemy zamknąć. Miasto nie zwróci, bo nie ma i nigdy nie było do tego podstawy prawnej, która miałaby taki proces zabezpieczyć. Teraz został tylko niemiły zapach wydumanych obietnic złożonych przez Panią radną Dorotę z KO, która pewnie teraz z własnej kieszeni będzie przelewała na konta mieszkańców po 300 złotych. Ciekawe czy słowa dotrzyma…
Tu jednak chciałbym się skupić na dwóch innych zdarzeniach jakie miały miejsce na ostatniej sesji, a szczególnie na czymś czego mogli Państwo nie zauważyć. Zaraz na początku mój zastępca Wojciech Chmiel zgłosił wycofanie dwóch uchwał jakie wcześniej zaproponowałem do porządku obrad. Jedna z nich dotyczyła zaniedbanego terenu przy ul. Partyzantów. I choć faktycznie najpierw mieliśmy pomysł by go sprzedać, tak po wysłuchaniu głosu mieszkańców, wycofaliśmy się z tej decyzji.
No i wszystko powinno być w porządku, prawda? No nie! Nic bardziej mylnego. Radni Koalicji Obywatelskiej zamiast sprawę skwitować na zasadzie „To dobrze, cieszymy się, że prezydent dogadał się z mieszkańcami”, zaczęli w kółko pytać dlaczego powyższa uchwała nie znajdzie się na sesji. O co chodziło? Znowu o to samo. Radni opozycji chcieli by uchwała była dyskutowana tylko po to by wywołać kolejną awanturę i pokazać jakim to złym prezydentem jestem. To smutne, bo samorząd powinien działać na zasadzie dialogu, a nie manipulacji i napuszczania mieszkańców na ludzi, którzy dla miasta chcą dobrze. Zawsze wsłuchiwałem się w Państwa opinie i to się nie zmieni, choć radni z Koalicji Obywatelskiej bardzo by tego chcieli.
Druga sprawa dotyczyła sytuacji na tzw. Słonecznym Wzgórzu i mieszkańców, którzy przyszli na sesję by poprosić nas o pomoc. W skrócie chodzi o to, że deweloper, który budował to osiedle, chce postawić kolejne domy, ograniczając tym samym przestrzeń mieszkańcom, którzy zasiedlili ten teren wiele lat temu. Do tego owy deweloper znany jest z braku solidności i mieszkańcy wiedzą jak to wszystko może się skończyć. Po wysłuchaniu pań, które przyszły jako przedstawicielki tej społeczności, zaproponowałem spotkanie u mnie w gabinecie we wtorek o godzinie 13. Obiecałem, że postaramy się pomóc, choć zaznaczam, że sytuacja dla gminy jest trudna i co więcej wykracza poza jej jurysdykcję. Po mnie na to spotkanie zaprosił radnych przewodniczący Rady Miasta. Nie bez powodu nie zapraszałem radnych Koalicji Obywatelskiej, bo naprawdę jestem w samorządzie od ponad 30 lat i wiem, że tym ludziom nie zależy na udzielaniu pomocy, a jedynie na nagłaśnianiu niepotrzebnych sensacji. Czy mialem rację?
Oczywiście, że tak! We wtorek oprócz mieszkańców, pojawili się również radni Koalicji Obywatelskiej, których grzecznie przeprosiłem i powiedziałem, że nie widzę podstaw by brali udział w spotkaniu. Co zrobili moi „ulubieńcy” z KO? Nagrali z ukrycia naszą wymianę zdań i upublicznili. W taki sposób działały niesławne służby bezpieczeństwa w PRL. Jak widzicie, strach z takimi ludźmi stanąć na ulicy, że o wpuszczeniu do gabinetu nie wspomnę. Donosy, nagrania i zdjęcia z ukrycia czy notoryczne pomówienia to w końcu nic przyjemnego.
Teraz należy się poważnie zastanowić co obie sytuacje obrazują, bo według mnie, na pewno nie fakt troski radnych KO o dobro mieszkańców, a zwykłe próby poszukiwania zwarcia i awantur tam gdzie ich naprawdę nie powinno być. Szkoda, że Ci ludzie nie mogą się po prostu wziąć do poważnej samorządowej pracy i pomóc nam w rozwoju miasta. Ale…z drugiej strony, bez nich od 6 lat radzimy sobie naprawdę dobrze, więc…może chociaż niech nie przeszkadzają?!
Do usłyszenia w następnym wpisie!

